Filipiny. Coś tu śmierdzi.

Po trzech nocach spędzonych w Hongkongu z uczuciem ulgi pakujemy swoje manatki. Trochę tu za głośno i zbyt tłoczno. Do tego te irlandzkie fatum. Urbanistyczny kolos przywitał nas i pożegnał deszczem, którego krople potrafią nabić guza. Cholerne opady były sprawcami naszego opóźnionego lotu na Filipiny, gdzie mój europocentryczny mózg miał doznać rozłożonego w czasie szoku. … Czytaj dalej Filipiny. Coś tu śmierdzi.