Aby zagłuszyć poczucie winy powodowane przeczuciem, jakobym zbyt mało czasu spędzał z małżonką zaproponowałem film „Zanim się pojawiłeś” (Me before you). Film jest podręcznikowym melodramatem, więc nie znajdziemy w nim prób definiowania gatunku na nowo. Jest on również ekranizacją książki o tym samym tytule autorstwa Jojo Moyes
Sukces wpisany jest w życie głównego bohatera filmu Will’a Traynor’a. Do czasu gdy ulega on wypadkowi w drodze do pracy, w konsekwencji czego ląduje na wózku inwalidzkim. Swoją gorycz i żal wyładowuję na otoczeniu. Wtem w jego życiu pojawia się Lou Clark (Emilia Clarke – znana z Gry o Tron, królowa smoków), początkowo w roli opiekunki a potem kochanki.
Lou z wolna zakochuje się w Will’u, który z kolei stopniowo staje się mniej zrzędliwy. On bogaty, ona biedna; on elokwentny, ona nawet nie wie co to znaczy – miłość rozkwita w myśl zasady, iż przeciwieństwa się przyciągają. Gdy film biegnie ku „szczęśliwemu zakończeniu” następuje zwrot akcji. Lou dowiaduje się w podsłuchanej rozmowie, że jej podopieczny i nadzieja na prawdziwą miłość ma wkrótce poddać się eutanazji.
Otoczenie stara się przekonać Will’a do zmiany decyzji, lecz ten pozostaje niewzruszony. Nie pomagają próby ukazania mu wartości życia, nawet w jego stanie. Will jest przekonany, że eutanazja jest jedynym wyjściem. Jest on przecież tylko obrzydliwie bogaty, przystojny, obdarzony bezinteresowną miłością ze strony matki i Lou, pewnie zjechał pół świata, doświadczał rzeczy, które są nieosiągalne dla większości z nas. Tęsknota za życiem bez wyrzeczeń, oszczędności, powściągliwości bierze górę nad możliwością życia w miłości.
Chcemy być wiecznie młodzi i wolni od cierpień wszelkiej maści. „Zanim się pojawiłeś” potwierdza słuszność tych wyborów, bez próby polemiki. Ostatecznie całe otoczenie Will’a akceptuje jego wybór.
Boję się sztuki, która podaje łatwe recepty na złożone sprawy. Boję się sztuki, która jest jednoznaczna. Boję się życia na skróty, bez woli doświadczenia tego wszystkiego co niesie życie, w tym cierpienia.
Jestem przekonany, iż każdy aspekt życia ma sens, zatem cierpienie musi mieć je również. Eliminując je z życia pozbawiamy się możliwości poznania istoty człowieczeństwa. Przy tym umiejętność radzenia sobie z cierpieniem jest miarą dojrzałości.
Rafał Kiryluk
Śmierć to też sposób radzenia sobie z cierpieniem. Są w nas bariery psychiczno-fizyczne, których nie da się przełamać. Jeśli wola walki się pokruszy jak dzbanek z porcelany to nic może już człowieka nie ruszyć, aby chciał żyć. Patrzymy to na to z naszej perspektywy, gdy jesteśmy zdrowi, a myślimy o tym, jakby to było, gdybyśmy stracili. Nie byłoby Ci tak łatwo się podnieść, uwierz mi. To nie jest kwestia zalet życia, a wewnętrznej walki z własnymi demonami, które bardzo dobrze wiedzą, gdzie uderzyć, podczas gdy Ty leżysz przykuty do łóżka i nie możesz nawet myśleć, że Twoje ograniczenia kiedyś znikną. Ludzie mają prawo do poddania się w takim momencie, mają prawo do walki. To naturalne. Żadna decyzja nie jest zła w tym momencie.
Ludzka psychika jest skomplikowana, jeśli chcemy ją sklasyfikować, ale bardzo prosta, gdy spojrzymy na nią odrzucając na chwilę swoje przywiązanie do życia.
PolubieniePolubienie
Z chęcią odpowiem na twój komentarz, tylko pozwól, że wytrzezwieje.
PolubieniePolubienie
Nie ma problemu. 🙂
PolubieniePolubienie
W końcu mogę ci odpowiedzieć…
PolubieniePolubienie
Hej Mefistowy! Trochę mi zajęło wrócenie do formy 😉
Łatwo jest akceptować ludzi za ich zalety. Łatwo przyszłoby nam kochać partnera, gdyby był on ideałem. Jednak kochamy ludzi pomimo ich wad. Życie też można pokochać, ale tylko wtedy gdy zdamy sobie sprawę, że jest w nie wpisane cierpienie i inne nieprzyjemności. W innym wypadku jest to tylko iluzja szczęścia.
Masz rację pisałem te słowa jako 28 latek. Będąc w pełni sił nie mam prawa się zarzekać, że wygrałbym „walkę z wewnętrznymi demonami”. Wiem jednak, że sytuacja ze scenariusza filmowego promuje postawy, z którymi się nie zgadzam.
Mam nadzieję, że oglądałeś ten film. Bohater nie przeżywa wewnętrznych dylematów, on jest pewien swojego wyboru. Autorka książki i producenci, którzy zekranizowali ją dokonują wyboru za widza: nie warto kontynuować życia, które nie będzie pasmem sukcesów i błogostanu (rozumianego w tej sytuacji, jako uczucie płytsze niż szczęście). Film jest promocją życia opartego na skrajnym hedonizmie. Uważam, że sztuka i jej autorzy powinni milczeć w kwestiach tak wrażliwych jak eutanazja. Dokonujmy wyborów sami.
Są ludzie, którzy nie stchórzyli w obliczu cierpienia. Mam tu na myśli Jana Pawła II. To jest lekcja umierania i przemijania!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W takim wypadku sztuka powinna milczeć też w kwestii życia, bo przecież promowanie jednego punktu widzenia może sprawić, że uwierzymy, że jest lekko. Gdybym ja skończył na wózku, prawdopodobnie też chciałbym umrzeć. Nie przeszedłbym o własnych siłach, nie przespacerował się po pokoju, nie pograłbym w piłkę, nawet głupiego skaleczenia bym nie poczuł. Czy to można nazwać hedonizmem? Tego, że mógłbym nie być w stanie zaakceptować zmiany i braku tego, co kiedyś było dla mnie normalne? Mógłbym walczyć, ale ile by to zajęło nim dotarłoby do mnie to, że część moich uczuć przepadła? Że jestem zależny, bezradny, a nawet będę dla kogoś problemem? Że będę się ciągnął jak kula u nogi, a obiecałem być czyimś filarem? Wiem, że zarówno można myśleć o śmierci, tak samo można myśleć o życiu i jest to personalna sprawa, ale dosyć często negujemy potrzebę myśli o odejściu. Nasza cywilizacja nie jest dostosowana do kruchości naszej psychiki.
Co do Jana Pawła II to on na łożu śmierci prosił, by pozwolono mu w końcu odejść…
PolubieniePolubienie
Nie do końca rozumiesz mój punkt widzenia. Sprzeciwiam się upraszczaniu problemów. Główny bohater ma możliwości, których nie mają inni ludzie w jego stanie. Mianowicie pieniądze i perspektywy na reorganizację życia oraz bagaż doświadczeń i przeżyć, które powinny mu pomóc się odnaleźć. Do tego kochająca matka i Lou – pierwsza w życiu prawdziwa miłość. Jednak mimo wszystko poddaje się on eutanazji.
Jaki kryje się za tym przesłanie? Warto wieść życie pod warunkiem, że możesz żyć w pełni zdrowia i na swoich warunkach, tzn. robić to co się chce, gdy nic nas nie ogranicza. Albo nawet więcej – mamy prawo żądać życia, które będzie wolne od porażek i cierpienia. To mrzonka.
Co do Jana Pawła II. To była prośba o zaniechanie przedłużania życia za wszelką cenę. Podobnie ma się spraw w przypadku uporczywej terapii. Nie można tego mylić z prośbą o eutanazję.
Skąd wiesz, że byłbyś bezradny lub stanowiłbyś dla kogoś problem? Warto byłoby spróbować stawić czoła wyzwaniu a nie zakładać z góry, że się nie da.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Problemy są proste moim zdaniem. Gdybanie nad rozwiązaniem komplikuje sprawę. Filmowi można zarzucić to, że nie pokazuje, co dzieje się wewnątrz umysłu takiego człowieka: możliwe, że wszystko na zewnątrz wyglądało pięknie, a w jej głowie odbywała się walka. Nie znaczy to, że człowiek nie potrafiłby jej sobie wyobrazić. Myślę, że to pole zostawione dla widza, by wyobraził sobie, że mając na pozór wszystko, własne myśli mogą nas pokonać. Wiem, że da się żyć będąc niepełnosprawnym, czy nieidealnym względem norm społecznych. Widuję takich ludzi i dają radę, każdego dnia siłują się z losem i wygrywają. Podziwiam ich. Co nie znaczy, że nie istnieje strona medalu. Ludzie skupiają się na materialiźmie: mam super dziewczynę, masę kasy i możliwości. Moje życie musi być świetne. Co z tego, że wyda fortunę na dostosowanie sobie życia, jak nie przestawi swojej psychiki? To nie jest rzecz, której się pomacha plikiem banknotów, a ta jak za dotknięciem różczki powie: ok, w sumie nie jest mi tak źle. Taki człowiek doświadczył już to, że życie może nagle stać się gorsze i może żyć już w takiej traumie. Np. ja widziałem jak mojego najlepszego przyjaciela rozjechał samochód. Do dziś mnie paraliżuje jak widzę auto jadące w moją stronę, chociaż wiem, że nic mi się nie stanie. To naturalny, podświadomy strach, który ma mnie chronić przed cierpieniem. Podejrzewam, że to chciała autorka ukazać: strach przed życiem, który wgryzł się w psychikę głównego bohatera po wypadku, bo był on nagły i nieplanowany.
Zaniechanie przedłużenia życia jest eutanazją. To tak zwana eutanazja pasywna, gdzie odmawia się przyjęcia leczenia, które podtrzymuje życie. Po prostu podjął męską decyzję za innych i postanowił odejść, tak jak było mu pisane.
Wiem, że byłbym bezradny, bo nie umiem polegać na innych i gdybym miał spędzić życie będąc na czyjejś łasce, nie będąc samemu w stanie nic zrobić, odbiłoby mi. Nie mógłbym robić tylu rzeczy sprawiających mi radość: nawet leżenie w błocie, żeby zrobić zdjęcie kamienia. Pewnie niektóre stany dałbym radę przeżyć, dostosować się, ale to mogłoby być straszne. Już raz w życiu lekarz powiedział mi, że nie będę chodzić, a ja uparłem się i do dzisiaj chodzę. Ze strachu przed tym, że stracę możliwość przeżycia życia w inny sposób.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mój sprzeciw wzbudza właśnie brak dylematów. Ukazanie, że eutanazja jest słusznym wyjściem. Will nie ma rozterek i to jest rzecz nie do zaakceptowania, przynajmniej dla mnie. Film w swej formie jest łatwostrawny, przez co trafia w gusta masowego widza. Nastolatka może potraktować go jako wzorzec do naśladowania, to budzi moją trwogę.
Nie umiem nazwać eutanazją sprzeciwu na przedłużenie i podtrzymywanie życia, gdy nikną funkcje życiowe. To nie eutanazja, a pogodzenie się z koniecznością odejścia.
Tak jak pisałem wcześniej, nie pyszczę, iż mam w sobie siłę, aby przetrwać taki kataklizm. Wiem na pewno, że warto walczyć o życie. Wiem też, iż moje wspomnienia i sposób w jaki przechodzę życie byłby mi bardzo pomocne w sytuacji w jakiej znalazł się Will. A już na pewno nie poddałbym się mając u boku kogoś kto mnie kocha. Bo nasz bohater nie liczył się ze zdaniem swych bliskich. Nie pytał jak oni sobie poradzą z jego stratą.
Sprawa jest złożona, jak słusznie zauważyłeś. Film i jego przesłanie jest proste i to budzi mój ogromny sprzeciw.
P.S Gratuluje siły woli. I szczerze żal mi twojego kolegi.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Z tym się mogę zgodzić, bo ludzki umysł nie myśli, kiedy patrzy na coś tylko zakłada, że tak ma być. Zakładam, że ten film można by tak rozłożyć na atomy, że znalazłoby się tysiące za i przeciw po każdej stronie.
Niestety życie jest niesprawiedliwe: umierają młodzi, którzy chcą żyć. Myślę, że, cokolwiek stało się z nim po śmierci, nie cierpi już i jest szczęśliwy. Tylko to się teraz liczy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pod warunkiem, że nie trafił do miejsca gdzie ponosi odpowiedzialność za swoje czyny i wybory;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To miejsce jest tu na ziemi. Po śmierci nie czuje się bólu, a jedynie żal, chociaż i do tego nie mam pewności. 😉
PolubieniePolubienie
Chociaż preferuje inne kino, to warto czasem i coś takiego obejrzeć. Po przeczytaniu recenzji (mobilnie) będę go miał na uwadze. Z kolei polecam Sunset Limited i Sanctum tu też są ciekawe dylematy śmierci w jaskiniowej ciasnocie. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie wiem czy „zanim sie pojawiles’ daje do myslenia. Mnie troche oburzyl i tyle 😛 To jest takie lekkie, przyjemne kino amerykansie, z glupim przeslaniem 😛 Dzieki za polecane filmy, w weekend chetnie rzuce okiem.
PolubieniePolubienie