Blog nie umarł, lecz nie mam siły na ambitne teksty. Popłynę na fali EURO 2016.
Nie życzę sobie kpin, że trochę za późno na ten wpis.
W 1/8 rundzie EURO Irlandczycy zmierzyli się z Francją i przegrali. Wyspiarskie media budowały napięcie i okrzyknęły pojedynek „Rewanżem”. Mecz miał być zemstą za 2009 rok, gdy Thierry Henry pomógł sobie dłonią przy odbiorze piłki, tuż przed podaniem jej do Williama Gallas’a. Ten z kolei strzelił decydującego gola, zapewniającego Francji awans do mistrzostw świata rozgrywających się w Republice Południowej Afryki. Gol pogrzebał nadzieję Irlandczyków na wyjazd do RPA.
FIFA zdusiła bunt i uciszyła krzykaczy z Irlandzkiego Związku Piłki Nożnej (FAI) wypłacając pod stołem 5 milionów euro. Tak o to zwyciężył duch fair play.
Irlandia odpadł z mistrzostw i po ptakach. A na ścianie w mojej okolicy pojawił się mural.
Nazywam się Rafał Kiryluk. Przez chwilę głowiłem się nad tym co o sobie napisać i doszedłem do smutnego wniosku, że tak naprawdę nie mam się czym pochwalić. Moje życie prawdopodobnie nigdy nie będzie źródłem inspiracji dla znanego reżysera (tego mniej znanego pewnie też) i nie powstanie o mnie film. Składa się ono z prozaicznych przeżyć, których suma to właśnie ja.
Do tego odkryłem w sobie – ze zdumieniem oczywiście- spore pokłady cynizmu. Kiedyś czytając o zalewających nas zewsząd informacjach, o świecie gdzie każdy chcę i może być wysłuchany za pomocą youtuba, facebooka i innych wynalazków doby internetu, tak mocno machałem głową na znak zgody, że byłbym skręcił sobie kark. A teraz proszę własny blog!
Tyle tego pieprzenia o mnie, zajmij się proszę moimi wpisami na: https://kirylucki.wordpress.com/
Zobacz wszystkie wpisy, których autorem jest kirylucki